U.S. Grant był wielkim bohaterem wojny secesyjnej, ale stracił przychylność historyków

Ulysses S. Grant Memorial to zaginiony pomnik Waszyngtonu. Równie dobrze mógłby być niewidzialny. Nikt nie wie, że tam jest. Jego lokalizacja jest wręcz spektakularna, tuż u podnóża Kapitolu, przy wejściu do centrum handlowego. Pomnik zawiera jeden z największych posągów jeździeckich na świecie, ustawiony na platformie o szerokości 250 stóp, z pomocniczymi rzeźbami, które tętnią akcją i dramatyzmem. Grant jest, odpowiednio, spokojnym człowiekiem w centrum burzy. Wpatruje się nieruchomo w dół pasażu w kierunku Lincolna w jego pomniku. Jego koń wygląda tak pasywnie, że wydaje się czekać, aż ktoś włoży mu ćwierćdolarówkę. Waszyngton jest pełen posągów bohaterów wojny secesyjnej, których dokonania zostały w dużej mierze zapomniane. Logan. Thomas. Sheridan. Scott. Farragut. McPherson. Ale przynajmniej ci ludzie są otoczeni przez pieszych i zmotoryzowanych. Grant, ogromny jak on sam, jest przyćmiony przez Kapitol i otoczony przez parkingi z napisem „Tylko parking dla osób uprawnionych”. Oceaniczny Capitol Reflecting Pool został zbudowany w 1971 roku, jakby w celu zablokowania Grantowi możliwości wejścia na Mall. Pomnik znajduje się w odległości krótkiej wędrówki od muzeów, Union Station lub dowolnego przystanku metra. Autobusy turystyczne zatrzymują się w pobliżu, ale wszyscy idą w kierunku Kapitolu – z wyjątkiem grup, które pozują na schodach pomnika, ponieważ jest to doskonałe miejsce do uchwycenia Kapitolu jako tła. Grant pozostaje poza kadrem.

Sto pięćdziesiąt lat temu, tej wiosny, Ulysses S. Grant objął dowództwo nad wszystkimi armiami Stanów Zjednoczonych. Opracował wielką strategię pokonania Konfederacji i w końcu, po wielu zmaganiach, odniósł sukces. Grant uratował Unię w takim samym stopniu, jak każda osoba nie nazwana Abrahamem Lincolnem. Przez dwie kadencje pełnił funkcję prezydenta i napisał jedne z najsłynniejszych pamiętników w historii amerykańskiej literatury.

Ponad milion ludzi, a być może nawet 1,5 miliona, uczestniczyło w jego kondukcie pogrzebowym w Nowym Jorku w 1885 roku w narodowym dniu żałoby.

Milion ludzi wzięło udział w poświęceniu jego grobu na północnym krańcu Manhattanu w 1897 roku.

A potem weterani wojenni wymarli, a ludność jako całość w dużej mierze zapomniała, dlaczego kiedyś czciła małego człowieczka z Ohio.

Gen. porucznik Ulysses S. Grant: Naczelny dowódca armii Stanów Zjednoczonych. Twórca: Currier & Ives. (Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C.)

Kiedy Groucho Marx pytał w swoim teleturnieju telewizyjnym z lat 50. „Kto jest pochowany w Grobowcu Granta?”, był po prostu głupi (nikt nie jest tam faktycznie pochowany – szczątki 18. prezydenta i jego żony Julii znajdują się w sarkofagach). Ale w tym czasie grobowiec nie był już jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Nowym Jorku. Popadł w ruinę, naznaczoną graffiti i wandalizmem. Odpowiadało to spadkowi reputacji Granta wśród historyków.

Wielu zaliczało go do najgorszych prezydentów. Znieważali jego sprawność wojskową. Interpretacja wojny jako „Straconej Sprawy”, stworzona przez pokolenie Konfederatów, a później przyjęta przez tak wpływowych historyków jak Douglas Southall Freeman, przedstawiała południowych dowódców jako rycerskich arystokratów prowadzących szlachetną wojnę przeciwko uprzemysłowionej i bardziej ludnej Północy. Chwalili Roberta E. Lee kosztem człowieka, któremu Lee się poddał.

Grant jest na banknocie $50 od 101 lat, ale nawet tam jest wyjątkiem – bo jak często widzisz pięćdziesiątkę?

„Grant został zapomniany. I nie wiem, czy kiedykolwiek to się tak drastycznie zmieni” – powiedziała Joan Waugh, profesor historii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles i autorka książki „U.S. Grant: American Hero, American Myth”.

Jej książka jest jedną z wielu korzystnych ponownych ocen Granta. Dodatkowe biografie mają być wkrótce wydane przez takich uznanych historyków jak Ronald C. White Jr. i Ron Chernow. Reputacja Lee ucierpiała w ostatnich dekadach, podczas gdy reputacja Granta została stopniowo zrehabilitowana. Nawet jeśli tak jest, pisze Waugh, jego reputacja w kulturze popularnej to reputacja „pijanego rzeźnika” (okresowo mocno pił i, tak, wielu żołnierzy zginęło z powodu jego prostolinijnego stylu prowadzenia wojny) i „najgorszego prezydenta.”

Coś o Grancie zagubiło się z czasem, dlatego, gdy Waugh jadła lunch pod pomnikiem Granta podczas badań nad swoją książką, często słyszała, jak ludzie mówili, patrząc w górę na jeźdźca, „Kim jest ten facet?”

Nazwany przez przypadek

Hiram Ulysses Grant, syn garbarza, urodził się w Point Pleasant, Ohio, 27 kwietnia 1822 roku. Kiedy kongresman nominował nastoletniego Granta do West Point, omyłkowo zapisał nazwisko chłopca jako Ulysses S. Grant, które utrwaliło się. W West Point Grant okazał się przeciętnym uczniem. Był znakomitym jeźdźcem i walczył z wyróżnieniem w wojnie meksykańskiej.

Ulysses S. Grant, portret całopostaciowy, siedzący przy stole z książkami i kapeluszem, zwrócony w prawo. Brady, Mathew B., około 1823-1896, fotograf. (Library of Congress Prints and Photographs Division Washington, D.C.)

Nastały ciężkie czasy. Służba wojskowa często oddzielała go od żony, z którą miał wychować czwórkę dzieci. Po odbyciu służby w samotnej placówce na wybrzeżu Kalifornii i zmaganiach z alkoholem, zrezygnował z wojska i przez kilka lat tułał się po okolicy, próbując swoich sił w rolnictwie i kończąc pracę w sklepie z galanterią skórzaną ojca w Galenie, w stanie Ill.

Wtedy nadeszła wojna.

„Miał nieznane cechy, które tylko czekały na okazję, by się ujawnić”, powiedział Steve Laise, szef zasobów kulturowych dla nowojorskich obiektów National Park Service, w tym grobu Granta.

Zgarniał zwycięstwa na Zachodzie, w tym pod Shiloh, Vicksburgiem i Chattanoogą. Swój przydomek „Bezwarunkowo poddający się Grant” zyskał w Forcie Donelson w Tennessee, gdy dowódca przeciwnika poprosił o warunki kapitulacji, a on odpowiedział: „Żadne warunki poza bezwarunkową i natychmiastową kapitulacją nie mogą być przyjęte. Proponuję natychmiast ruszyć na wasze dzieła.”

Dodawał gwiazdy do swoich ramion, aż w końcu, w marcu 1864 roku, Lincoln podniósł go do rangi generała porucznika, pierwszego oficera awansowanego do tego stopnia od czasów George’a Washingtona. Grant miał być teraz głównodowodzącym generałem.

Nie był majestatyczną postacią jak Waszyngton. Grant miał 5 stóp i 8 cali wzrostu, ważył niecałe 140 funtów, był przygarbiony, szorstki i przystojny tylko na rysunkach artystów. Ludzie zwracali uwagę na jego przenikliwe spojrzenie i gwałtowny sposób chodzenia.

Jeden z oficerów Unii napisał, że Grant „ma w zwyczaju nosić taki wyraz twarzy, jakby postanowił przebić głową mur z cegieł i właśnie miał to zrobić.”

W Armii Północnej Wirginii, rebeliancki generał James Longstreet, który dobrze znał Granta z ich przygód wojskowych na długo przed wielkim zrywem, wiedział co się szykuje: „Ten człowiek będzie walczył z nami każdego dnia i każdej godziny aż do końca wojny.”

W studiu fotografa Mathew Brady’ego, asystent Brady’ego wpadł częściowo przez świetlik i rozrzucił potencjalnie śmiercionośne odłamki szkła po całej podłodze obok Granta, który siedział do portretu. Grant ledwie drgnął. Był niemal nadludzko niewzruszony. Był typem człowieka, który zdawał się nie słyszeć wrzasków świata.

„Myślę, że jego sekretem była jego całkowita niefrasobliwość i zdolność do utrzymania oka na piłce bez względu na to, co jeszcze się działo”, powiedział Gary W. Gallagher, historyk z Uniwersytetu Wirginii i autor licznych książek o wojnie.

Tego właśnie Unia będzie potrzebować w bolesnej wiośnie i lecie 1864 roku, które Gallagher nazywa najniższym punktem wojny dla rządu USA, ponieważ morale cywilów gwałtownie spadło. Wszystkie oczy zwrócone były na zbliżające się wybory prezydenckie. Demokraci starali się o nominację gen. dyw. George’a B. McClellana, który startował jako Demokrata Wojenny, ale platforma jego partii wzywała do wynegocjowania pokoju z Konfederacją, który pozwoliłby na przetrwanie niewolnictwa.

Na tym tle Konfederacja nie potrzebowała pokonać sił Unii; potrzebowała jedynie utrzymać się na powierzchni. Wola walki Unii mogła równie dobrze ulec wyczerpaniu.

Rozumieli to zarówno Lincoln, jak i Grant.

Grant postanowił przyłączyć się do Armii Potomaku, która, choć oficjalnie dowodzona przez gen. dyw. George’a Meade’a, stała się w opinii publicznej i dla celów praktycznych „Armią Granta.”

Jego szeroka strategia zakładała jednoczesne natarcie na pozycje konfederackie z wielu stron. Grant naciskał na Lee bezpośrednio przez ląd od północy, podczas gdy inne siły posuwały się w górę rzeki James i w dolinę Shenandoah. Na zachodzie nacierały liczne armie Unii, w tym jedna pod dowództwem gen. dyw. Williama Tecumseha Shermana, który miał oko na Atlantę. Grant wiedział, że jeśli w pełni zajmie armię Lee, Lee nie będzie mógł wysłać posiłków do rebeliantów próbujących powstrzymać marsz Shermana przez serce Konfederacji. 4 maja Armia Potomaku przekroczyła rzekę Rapidan, kierując się na południe. Tak rozpoczęła się tak zwana Kampania Overland. Celem Granta była walka z armią Lee, zniszczenie jej i marsz na Richmond.

Jak Grant napisał w swoich wspomnieniach, „Nie miało to jednak zostać osiągnięte bez tak desperackiej walki, jakiej świat nigdy nie był świadkiem; nie miało to zostać skonsumowane w ciągu jednego dnia, tygodnia, miesiąca, jednego sezonu. . . . Aby to osiągnąć, musieliśmy stoczyć ciężkie walki. Obie armie ścierały się ze sobą tak długo, bez żadnego decydującego rezultatu, że prawie nie wiedziały, która z nich może zwyciężyć.”

Cechy uporu

Kluczowy moment nastąpił we wczesnej fazie kampanii. Gdy tylko armia Granta przekroczyła rzekę, a jego ludzie ruszyli przez gęsty od zarośli las znany jako Wilderness, Lee przypuścił atak. Lee miał przewagę liczebną prawie 2:1 i nie chciał dopuścić do bitwy na otwartym terenie. Rebelianci zaszarżowali i las szybko wypełnił się dymem. Ranni mężczyźni zostali spaleni, gdy ogień ogarnął las. Bitwa w Wilderness okazała się makabryczną dwudniową aferą, która zwiastowała więcej okropności w przyszłości.

Pod koniec bitwy Armia Potomaku miała 18 000 ofiar i wyglądało to na kolejną porażkę w Wirginii. Ale kiedy Grant dojechał konno do skrzyżowania, skręcił na południe, a nie na północ.

Jego ludzie wydali okrzyk radości. Grant nie wycofał się z powrotem w kierunku Waszyngtonu, jak uczyniło to wielu innych generałów po poprzednich bitwach. Naciskał dalej, w kierunku Spotsylvania Court House.

Podręczniki do historii mówią o pojedynczych bitwach pod Spotsylvanią, Północną Anną i Cold Harbor, ale w rzeczywistości było to 40-dniowe starcie z ledwie jednym spokojnym przerywnikiem na tyle długim, by pozbierać ciała z pola bitwy.

Jednym poważnym błędem Granta było wydanie rozkazu szturmu na umocnione pozycje rebeliantów w Cold Harbor i zawsze tego żałował. Po tej krwawej rzezi Lincoln napisał: „Można niemal powiedzieć, że 'niebiosa zawisły w czerni’. „

Słowami konfederackiego dowódcy Evandera Law, „To nie była wojna, to było morderstwo.”

Krytycy nazywali Granta rzeźnikiem. Nie kto inny jak Mary Lincoln użyła tego określenia po Cold Harbor. Nazwała Granta „upartym głupcem”

Lee zakładał, że Grant zbierze siły do kolejnej szarży na jego główną linię, ale Grant chytrze wymknął się na południe, przemykając większą część swojej armii przez James i posuwając się do Petersburga. Miał nadzieję odciąć linie zaopatrzenia z południa prowadzące do Richmond, ale jego ludzie byli zbyt powolni i zbyt wyczerpani, zbyt rozbici sześcioma tygodniami nieustannej walki, by wykorzystać przewagę liczebną. Lee wzmocnił Petersburg i obie strony okopały się w miejscu, które miało stać się 10-miesięcznym oblężeniem. To stała się wojna w okopach.

Wyglądało to źle dla Lincolna i Granta. Nagroda w Richmond nie została zdobyta, a Lee pozostał w polu. Sherman na zachodzie nie dotarł jeszcze do Atlanty. Konfederacki generał Jubal Early przeprowadził atak na stolicę kraju, docierając do Silver Spring, tak blisko Białego Domu, że sam Lincoln zapuścił się (nieco lekkomyślnie) na linię frontu, aby zobaczyć z bliska swoją pierwszą bitwę wojny secesyjnej. Early został wyparty, ale nie wyglądało to na sezon triumfu dla sprawy Unii. Reelekcja Lincolna wydawała się coraz mniej prawdopodobna.

Wszystko, co wydarzyło się wiosną i latem 1864 roku, udowodniło porzekadło Clausewitza, że wojna to polityka za pomocą innych środków. Wydarzenia te pokazały również, że wojna jest rywalizacją woli. Zwycięstwa na polu bitwy i okupacja terytorium niekoniecznie przynoszą to, czego się potrzebuje, czyli kapitulację.

Ale w najczarniejszych dniach dla Lincolna i sprawy Unii, strategia Granta w końcu się opłaciła. 2 września Sherman pomaszerował do Atlanty, niosąc ze sobą mrożące krew w żyłach przesłanie: „Wojna to okrucieństwo i nie da się go udoskonalić”. Wiadomość o zdobyciu Atlanty odwróciła opinię publiczną na Północy o wojnie.

Teraz nadszedł koniec gry – marsz Shermana do morza, kampania gen. Philipa Sheridana w Dolinie Shenandoah i zaciskająca się pętla na Lee w Wirginii. Lincoln wygrałby reelekcję; czas trwania wojny byłby mierzony w miesiącach.

Nie jest lekkomyślnie zgadywać, że bez nieustępliwej determinacji Granta historia wojny secesyjnej rozegrałaby się inaczej, być może kończąc się inauguracją prezydenta George’a B. McClellana i utrwaleniem niewolnictwa.

Niechętny prezydent

Grant otrzymał czwartą gwiazdkę i jako ucieleśnienie Unii niemal nieubłaganie podążał drogą do Białego Domu. Nie był chętny do bycia prezydentem ani szczególnie uzdolniony w tym zawodzie. Jego prezydenturę zakłóciły skandale wśród jego współpracowników i mianowanych przez niego ludzi oraz spory między sekcjami o Rekonstrukcję. Wygrał drugą kadencję i w swoim drugim przemówieniu inauguracyjnym powiedział: „Byłem obiektem obelg i oszczerstw nie mających sobie równych w historii politycznej, które dziś czuję, że mogę sobie pozwolić na zlekceważenie w świetle waszego werdyktu.”

Wkrótce potem przyszła Panika ’73, głęboka depresja, przejęcie Kongresu przez Demokratów i rozpad Rekonstrukcji.

Wielbiciele Granta odnotowują wiele jego osiągnięć: On pchnął dla przejścia 15 poprawki dającej mężczyznom Afroamerykanom prawo głosu, wysłał wojska federalne do walki z Ku Klux Klanem i zreformował rządową politykę indiańską.

W swoim pożegnalnym przemówieniu Grant powiedział: „To było moje szczęście, lub nieszczęście, być powołanym do urzędu szefa rządu bez wcześniejszego politycznego treningu. . . . Popełniłem błędy, co wszyscy widzą, a ja przyznaję.”

Powiedział reporterowi: „Nigdy w życiu nie byłem tak szczęśliwy jak w dniu, w którym opuściłem Biały Dom.”

Mając zaledwie 55 lat, spędził dwa lata w podróży po świecie wśród uwielbiających go tłumów. Odwiedził Europę, piramidy, Tadż Mahal, Chiny i Japonię.

Bismarck: „Tak, trzeba było ocalić Unię.”

Grant: „Nie tylko uratować Unię, ale zniszczyć niewolnictwo.”

W końcu wrócił do domu, przybywając do San Francisco na paradę i fajerwerki. Około 350 000 ludzi uczciło go paradą w Filadelfii. Potem stracił prawie wszystko w oszustwie finansowym. Pisał dla pieniędzy artykuły do czasopism i postanowił napisać swoją autobiografię. (Nowa firma Marka Twaina opublikowała dwa tomy, oferując doskonałe warunki tantiem, ale Twain nie napisał, jak niektórzy błędnie sądzą, ani słowa z tych wspomnień).

Historyk White zauważa, „Miał niezwykłą zdolność do używania mocnych czasowników, które są słowami akcji, a także zdolność do nieużywania przymiotników i prawie żadnych przysłówków.” Na polu bitwy, powiedział White, „ci, którzy otrzymywali rozkazy, dokładnie wiedzieli, co mają robić. To nie byle co.”

Grant ścigał się z ukończeniem wspomnień, zanim rak gardła zdołał go uciszyć. Kraj dowiedział się o jego ciężkiej chorobie i śledził codzienne raporty o jego stanie. Skończył w samą porę, a pamiętniki cieszyły się ogromną popularnością. Zmarł 23 lipca 1885 roku, w wieku 63 lat.

Waugh w swojej książce o Grancie wspomina scenę z filmu Franka Capry z 1936 roku, „Mr. Deeds Goes to Town”, w której główny bohater, Longfellow Deeds (Gary Cooper), odwiedza grób Granta.

Cyniczny reporter gazety pyta go, co widzi.

Odpowiada: „Widzę małego chłopca z farmy w Ohio, który staje się wielkim żołnierzem. Widzę tysiące maszerujących mężczyzn. Widzę generała Lee ze złamanym sercem, poddającego się, i widzę początek nowego narodu, jak powiedział Abraham Lincoln. I widzę, jak ten chłopiec z Ohio zostaje zainaugurowany jako prezydent. Takie rzeczy mogą się zdarzyć tylko w kraju takim jak Ameryka”.

W 2013 roku, zgodnie z National Park Service, 83 400 osób odwiedziło Grób Granta, co stanowi spadek o 9 000 w stosunku do roku poprzedniego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.