A New Generation Redefines What It Means to Be a Missionary

Christianity is shrinking and aging in the West, but it’s growing in the Global South, where most Christians are now located. Wraz z tą zmianą demograficzną nastąpił początek innej zmiany, w praktyce, którą niektórzy chrześcijanie z różnych wyznań przyjmują jako wymóg teologiczny. Na całym świecie są setki tysięcy misjonarzy, którzy wierzą, że Pismo Święte zmusza ich do szerzenia chrześcijaństwa wśród innych, ale to, co się zmienia, to skąd pochodzą, dokąd zmierzają i dlaczego.

Model z wcześniejszej epoki bardziej typowo obejmował grupy chrześcijańskie w krajach zachodnich wysyłające ludzi do ewangelizacji w Afryce lub Azji. W epoce kolonialnej, zwłaszcza w XIX i na początku XX wieku, misjonarze z wielu krajów Europy, na przykład, podróżowali do krajów takich jak Kongo i Indie i zaczęli budować religijną infrastrukturę kościołów, szkół i szpitali. I choć wielu z nich przedstawiało swoją pracę w kategoriach humanitarnych, edukując miejscową ludność lub pomagając w usuwaniu skutków katastrof, w praktyce często oznaczało to odciąganie ludzi od ich rdzennych praktyk duchowych i ułatwianie reżimom kolonialnym przejmowania ziemi. Pierwszy postkolonialny prezydent Kenii Jomo Kenyatta tak opisał działalność brytyjskich misjonarzy w swoim kraju: „Kiedy przybyli misjonarze, Afrykanie mieli ziemię, a misjonarze mieli Biblię. Nauczyli nas, jak modlić się z zamkniętymi oczami. Kiedy je otworzyliśmy, oni mieli ziemię, a my mieliśmy Biblię.”

Jak wiele państw uzyskało niepodległość od mocarstw kolonialnych po II wojnie światowej, liczba misjonarzy chrześcijańskich wciąż rosła. W 1970 roku, według Center for the Study of Global Christianity, na całym świecie było 240.000 zagranicznych misjonarzy chrześcijańskich. W 2000 r. liczba ta wzrosła do 440 000. A w 2013 roku centrum omawiało w raporcie trend „odwróconej misji, gdzie młodsze kościoły z Globalnego Południa wysyłają misjonarzy do Europy”, nawet gdy liczba wysyłanych z Globalnej Północy „znacząco spadała”. Raport zauważył, że prawie połowa z 20 krajów wysyłających misje w 2010 roku była na Globalnym Południu, włączając w to Brazylię, Indie, Filipiny i Meksyk.

More Stories

Jak środek ciężkości pracy misyjnej przesuwa się, profil typowego chrześcijańskiego misjonarza zmienia się, tak jak i definicja jego pracy misyjnej, która historycznie skupiała się na wyraźnym celu nawracania ludzi na chrześcijaństwo. Podczas gdy niektóre denominacje, szczególnie ewangelikalne, nadal kładą na to nacisk, obecnie misjonarze chrześcijańscy są stosunkowo mniej skłonni do mówienia innym o swojej wierze poprzez rozdawanie przetłumaczonych Biblii, a bardziej skłonni do okazywania jej poprzez swoją pracę – często jest to konkretny projekt społeczny, na przykład w kontekście kryzysu humanitarnego. Praca humanitarna od dawna była częścią chrześcijańskiego doświadczenia misyjnego, ale obecnie może być ważniejsza niż praca kaznodziejska; niektóre misje nie angażują się w prozelityzm w żaden znaczący sposób. „Nie chodzi o to, że nikt nigdy nie głosi kazań – oczywiście, że tak” – powiedziała Melani McAlister, profesor Uniwersytetu George’a Washingtona, która pisze o misjonarzach – „ale koncepcja, że 'naszym głównym celem jest nawracanie ludzi’ jest znacznie mniej powszechna wśród bardziej liberalnych misjonarzy”. Zamiast tego, podjęcie pracy misyjnej może pociągać za sobą służbę jako lekarz, pracownik pomocy, nauczyciel angielskiego, pomocnik rolnika lub pilot lecący do innego kraju, aby pomóc załodze budować studnie. Wielu misjonarzy, z którymi rozmawiałem, mówi, że mają nadzieję, iż ich działania, a niekoniecznie wyraźne słowa, zainspirują innych do przyłączenia się do nich.

„Kiedy jestem za granicą, nie używam słowa 'misjonarz’ ze względu na piętno, jakie niesie ono ze sobą w innych społecznościach”, powiedziała mi ostatnio Jennifer Taylor, 38-letnia misjonarka na Ukrainie. „Zazwyczaj używam słowa 'wolontariuszka’ lub 'nauczycielka angielskiego’, aby brzmiało to tak, jakbym była tam w jakimś celu i nie zamierzam zmuszać cię do uwierzenia w coś, w co nie chcesz wierzyć”. Uważa, że jej zadaniem jest modelowanie życia z celem, co, jak ma nadzieję, może prowadzić ludzi do przyjęcia chrześcijaństwa bez konieczności wciskania go im do gardła.

Poza wiarą, motywacje chrześcijańskich misjonarzy mogą się bardzo różnić, częściowo dlatego, że pochodzą z różnych denominacji. Mormoni, zielonoświątkowcy, ewangelicy, baptyści i katolicy wszyscy pracują na misjach. Praca ta jest szczególnie ważna w mormonizmie, który zachęca do przestrzegania biblijnego wezwania do „głoszenia ewangelii wszelkiemu stworzeniu”. Zielonoświątkowcy i ewangelicy również należą do bardziej widocznych. (Dla porównania, na początku tego roku 67.000 mormonów z całego świata służyło jako misjonarze, podczas gdy Południowa Konwencja Baptystów z siedzibą w USA poinformowała, że wysłała za granicę tylko około 3.500 misjonarzy). Mogą kierować się swoją wiarą, chęcią czynienia dobra na świecie i zainteresowaniem służenia wyższemu celowi. Ale ich motywacje, według młodych misjonarzy chrześcijańskich, z którymi rozmawiałem, obejmują również wszystko, od pragnienia podróżowania za granicę do pragnienia kapitału społecznego. Często są one wzajemnie wzmacniające się.

Wiara, oczywiście, pozostaje głównym motorem. Wielu z nich czuje, że zostali „powołani”, że otrzymali „transcendentne wezwanie” – mówi Lynette Bikos, psycholog, która badała dzieci w rodzinach misjonarzy międzynarodowych. Dla niektórych poczucie powołania może prowadzić do wstąpienia do Korpusu Pokoju lub organizacji non-profit, ale „to, co wyróżnia misjonarzy, to poczucie transcendentnej misji; robią to dla celów religijnych – kopią studnie, ale robią to w kontekście chrześcijańskim” – powiedziała Bikos.

Wśród nowego pokolenia zachodnich misjonarzy chrześcijańskich, tak zwany „kompleks białego zbawiciela” – termin określający mentalność stosunkowo bogatych ludzi Zachodu, którzy wyruszają, aby „zbawić” ludzi kolorowych w biedniejszych krajach, ale czasami czynią więcej szkody niż pożytku – powoli zanika. „Myślę, że dla wielu dzisiejszych misjonarzy, w przeciwieństwie do czasów, kiedy ja dorastałem, doświadczenie misyjne jest przede wszystkim postrzegane przez pryzmat sprawiedliwości społecznej i orędownictwa, z prozelityzmem jako stanem drugorzędnym” – powiedział Mike McHargue, autor i podcaster, który pisze o nauce i wierze. „Myślę, że młodzi chrześcijanie doświadczyli i zinternalizowali krytykę tego kolonialnego podejścia do pracy misyjnej”

Sarah Walton, 21-letnia mormonka z Utah, pojechała na 19-miesięczną wyprawę misyjną na Syberię, kiedy miała 19 lat; powiedziała, że jej pragnienie wyjazdu wynikało z wiary w Boga. „Miałam wielkie szczęście, że mogłam wyjechać poza Stany Zjednoczone”, powiedziała mi. „Od tego czasu uzależniłam się od podróżowania i wyjazdów poza USA”. W tym roku studiuje w Izraelu.

Jeśli podróże oferują młodym misjonarzom szansę posmakowania życia za oceanem, to oferują również kuszącą możliwość zobaczenia, że ich praca ma silny wpływ humanitarny lub przynosi wymierne rezultaty religijne, takie jak liczba chrztów. W niektórych przypadkach młodzi misjonarze zbierają pewien rodzaj kapitału społecznego za widoczną siłę swojej wiary w porównaniu z rówieśnikami. Taylor, która sama siebie określa jako bezwyznaniową, miała 18 lat, kiedy zdecydowała, że chce zostać misjonarką. Na początku jej przyjaciele myśleli, że to tylko faza. „Wielu z nich ma 'normalną’ pracę” – wyjaśnia. Ale „większość z nich wspiera mnie, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy nie. (…) Nadal uważają, że to, co robię, jest bardzo imponujące.”

Młodzi misjonarze mają dziś również tę przewagę, że mogą znaleźć społeczność w Internecie. Na Instagramie hashtag #missionarylife jest zdominowany przez zdjęcia młodych ludzi, którzy wyruszają w podróż, a po dotarciu na miejsce pozują z wielbłądami lub lwami. Te posty przynoszą im wirtualne uznanie w postaci „polubień”, ale oferują też przestrzeń do rozmowy o ich doświadczeniach.

Na chrześcijańskich forach i blogach ludzie zadają dociekliwe pytania, omawiają doświadczenia i zastanawiają się, czy ich wiara jest wystarczająco silna, by głosić ją innym. Jeremy Goff, 26 lat, jest mormonem, który pisze blogi o swoim stylu życia i wierze. Pochodzący z Kolorado, Goff pracował przez dwa lata w Jamba Juice, aby zarobić wystarczająco dużo pieniędzy na wyjazd na misję. Pozostał w Stanach Zjednoczonych, aby wykonywać swoją pracę. Po odbyciu służby misyjnej w Maine, wrócił do pracy, aby zaoszczędzić pieniądze na studia. Obecnie, jako student drugiego roku na Uniwersytecie Utah Valley, rozmawia online z innymi młodymi misjonarzami na temat przygotowania się do wyzwań związanych z doświadczeniem misyjnym.

W międzyczasie, życie misyjne wygląda zupełnie inaczej dla ludzi pochodzących spoza Zachodu. „W zaskakującym stopniu, chrześcijanie trzeciego świata, czy też chrześcijanie 'świata większości’ w języku politycznej poprawności, nie są obciążeni zachodnim kompleksem winy, dlatego też przyjęli powołanie do misji jako nieodłączny element ewangelii, którą przyjęli: Wiara, którą otrzymali, musi być dzielona z innymi” – powiedział Lamin Sanneh, profesor Misji i Światowego Chrześcijaństwa w Yale Divinity School. „Ich kontekst jest radykalnie różny od tego, w jakim żyją kolebkowi chrześcijanie na Zachodzie. Chrześcijaństwo przyszło do nich, gdy mieli inne, równie wiarygodne opcje religijne. Wybór, a nie przymus, określił ich przyjęcie chrześcijaństwa; często dyskryminacja i prześladowania towarzyszyły temu wyborowi i podążały za nim.”

W Jordańskim Ewangelickim Seminarium Teologicznym w Ammanie, na przykład, dwie trzecie z ponad 150-osobowej grupy studentów pochodzi z Bliskiego Wschodu, według założyciela Imada Shehadeha. Program nauczania koncentruje się na zrozumieniu kultury arabskiej, roli arabskich chrześcijan oraz na tym, jak służyć w regionie. Większość studentów chce być liderami kościoła, budować nowe kościoły i prozelityzm; studenci są proszeni o służbę w krajach arabskich. „Jedna para wróciła do Aleppo w Syrii – mówi Shehadeh. „Stracili wszystko, przyjechali tutaj, studiowali tutaj. Tak dobrze im szło. Wrócili do Aleppo – prowadzą tam kościół. Powiedzieli: 'Nie możemy wrócić do naszych krajów, kiedy wszystko jest w porządku. Musimy wrócić, kiedy jest ciężko.”

Praca misyjna w czasach kryzysu może dobrze współgrać z religijnym odrodzeniem, powiedział Sanneh: „Prawie wszędzie powrót religii nastąpił pośród kryzysu społecznego i przewrotów politycznych – jest tu coś więcej niż tylko powierzchowny związek. Same dobra ekonomiczne nie wyczerpują ludzkiego pragnienia pocieszenia. Ta prawda rzuciła wyzwanie chrześcijańskim misjonarzom, aby służyli w pracy humanitarnej, w edukacji, opiece zdrowotnej, przywracaniu pokoju i pojednaniu.”

Pomimo, że praca misyjna może ewoluować w niektórych krajach i grupach wyznaniowych, kilka organizacji nadal oferuje wyjazdy do krajów, w których prozelityzm może być wątpliwy etycznie, wywierając presję religijną na bezbronne grupy. Niektóre organizacje kierują swoją działalność bezpośrednio do uchodźców, których chcą nawracać. Organizacja Operation Mobilization oferuje wyjazdy do Grecji, zauważając: „Pan dał nam wspaniałą możliwość świadczenia o przesiedleńcach z Bliskiego Wschodu, z których wielu nigdy nie miałoby okazji usłyszeć Ewangelii w swoich krajach”. ABWE oferuje szanse pracy z prześladowaną birmańską ludnością Rohingya, która szuka schronienia w Bangladeszu, zauważając, że „Bóg używa tego kryzysu, aby przyprowadzić ten lud do tych, którzy mogą służyć zarówno ich fizycznym, jak i duchowym potrzebom. … Opatrznościowo, stało się to w momencie ukończenia tłumaczenia Biblii Chittagonian – języka Rohingya.”

W Jordanii, Ojciec Rif’at Bader, dyrektor Katolickiego Centrum Studiów i Mediów, powiedział, że misjonarze mogą zaszkodzić wizerunkowi istniejących wspólnot chrześcijańskich. „Kiedy syryjscy uchodźcy przybyli do obozu Zaatari, wielu misjonarzy lub ewangelizatorów przyszło do obozu i mówili szczerze: 'Chcesz odzyskać swój pokój? Przyłącz się do Jezusa Chrystusa’. To są ludzie bezbronni. Niektórzy próbowali przyciągnąć ich wizami lub pieniędzmi, aby zmienili religię.”

W niektórych miejscach oskarżanie ludzi o wykonywanie pracy misyjnej jest sposobem wymierzonym w społeczności chrześcijańskie. W Indiach, na przykład, prawicowi działacze hinduistyczni oskarżali chrześcijan o bycie misjonarzami lub próby nawrócenia, wykorzystując to jako pretekst do ataków na chrześcijan.

A sami misjonarze narażają się na niebezpieczeństwo w niektórych krajach. Na przykład w ubiegłym roku dwóch 20-latków z Chin, którzy podobno pracowali jako misjonarze w Pakistanie, zostało porwanych i zabitych w ataku, do którego przyznało się ISIS. W innych przypadkach misjonarze napotykają na bariery polityczne i kulturowe. Podczas misji Waltona na Syberii, Rosja zakazała prozelityzmu. Ona i jej grupa zamiast tego skupili się na pracy z członkami lokalnego kościoła. „Kiedy myślisz o pracy misyjnej, myślisz głównie o tym, jak nawrócić ludzi na swoją wiarę, ale wiele rzeczy, które robiłam jako misjonarka, to było pomaganie ludziom, którzy już byli naszego wyznania, aby byli silniejsi i lepiej rozumieli,” powiedziała. „Podjęliśmy wiele środków ostrożności, kiedy prawo zostało uchwalone – nie mieliśmy w ogóle rozmawiać z ludźmi na ulicach. Byliśmy bardzo ostrożni, ale nigdy się nie bałam.”

W końcu ludzie wybierają tę pracę zamiast innych opcji, ponieważ czują, że dotyka ona czegoś fundamentalnego. „Ktoś powiedział mi: 'Mogłabyś pracować na statku wycieczkowym'”, wspomina Taylor. „Ale jest coś w pracy z dziećmi, które nie mają rodzin, które nie znają wartości swojego życia i traktują je jak istoty ludzkie.”

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.